do tego, co jej matka wpisała Konstantemu w gdańskim wydaniu Wspomnień Joanny Schopenhauer! Czyżby znała ten wpis, czy w ogóle coś wie?... I po cóż by w ten sposób miała się bawić ze mną?... - A te ostatnie słowa?, mówione po francusku, gdy "spadłszy z wysokości" opuściłem powieki i pochyliłem głowę?... To było serio czy żartem? Z wiarą czy bez pokrycia? Wyrazem jakiejś nadziei i chęci jej podtrzymania czy bałamuctwem, drwiną, tanią, zgraną formułką wziętą z repertuaru flirtu towarzyskiego?<br>Jak wcześniej, tak i teraz wszystkie te dociekania, analizy, domysły zakończyły się fiaskiem. Nie doszedłem do żadnej przekonującej konkluzji, której mógłbym się trzymać