go nie widzieli. Brud i trzydniowa szczecina zakrywały znamię na policzku Liścia, a nienawiść i pragnienie walki zabiło przeczucia tropicieli.<br>Sparował pierwsze uderzenie, wprowadził cięcie, schodząc z linii ciosu drugiego topora, wypchnął <orig>karoggę</> do przodu. Czując miękkość na jej końcu, nie zatrzymał się ani na moment, skoczył w bok, odwrócił. Tropiciel za jego plecami padał na ziemię. Gwardzista przed nim zawahał się, zdziwiony łatwością, z jaką ten obcy mężczyzna walczy z najlepszymi wojownikami Ziemi Os. Ta chwila go zgubiła. Doron przesunął dłoń po <orig>karogdze</>, jej trzonkiem sięgnął brody żołnierza, usłyszał chrzęst łamanej kości, krzyk, drugi koniec pałki wbił gwardziście w brzuch