Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Fakt
Nr: 01.14 (11)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
porodzie na śmierć. Wezwane do krwawiącej pogotowie nie przyjechało, bo dyspozytorka uznała, że dziewczyna powinna sama przyjechać do szpitala!
Marzena przeżyła tylko dlatego, że zerwani z łóżka w środku nocy sąsiedzi swoim samochodem z małej wioski Michałowice (woj. łódzkie) zawieźli ją do odległego o około 10 km szpitala w Piotrkowie Trybunalskim. Tam przeprowadzono operację i transfuzję. - Gdy się ocknęłam, lekarz powiedział mi, że przywieziono mnie w ostatniej chwili - mówi blada jak śmierć Marzena.
Szczupła sympatyczna dziewczyna 2 stycznia w szpitalu przy Roosevelta w Piotrkowie urodziła synka. Niestety, lekarze zostawili jej resztki łożyska. Wróciła do Michałowic, ale czuła się bardzo źle. W
porodzie na śmierć. Wezwane do krwawiącej pogotowie nie przyjechało, bo dyspozytorka uznała, że dziewczyna powinna sama przyjechać do szpitala!<br>Marzena przeżyła tylko dlatego, że zerwani z łóżka w środku nocy sąsiedzi swoim samochodem z małej wioski Michałowice (woj. łódzkie) zawieźli ją do odległego o około 10 km szpitala w Piotrkowie Trybunalskim. Tam przeprowadzono operację i transfuzję. &lt;q&gt;- Gdy się ocknęłam, lekarz powiedział mi, że przywieziono mnie w ostatniej chwili&lt;/&gt; - mówi blada jak śmierć Marzena.<br>Szczupła sympatyczna dziewczyna 2 stycznia w szpitalu przy Roosevelta w Piotrkowie urodziła synka. Niestety, lekarze zostawili jej resztki łożyska. Wróciła do Michałowic, ale czuła się bardzo źle. W
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego