depesz, ułożyły się w jedno szorstkie, kolczaste słowo: "interwencja".<br>P'an Tsiang-kuei na pierwszą wieść o rewolucji drgnął, zatrzasnął nie doczytaną książkę, chciał biec na dworzec. Nie puszczono go. Kazano mu pozostać na posterunku, rzucić studia, wzmacniać kontakt z mieiscowymi organizacjami robotniczymi, szykować odpór proletariatu europejskiego przeciw zbrojnej interwencji imperialistów.<br>Uległ. Rozumiał: punkt ciężkości walki leży nie tam, lecz tutaj. W Londynie, w Paryżu. W nadymionym gabinecie Foreign Office, w salonach Quai d'Orsay. Stąd do sztabów armii nieprzyjacielskich biegną cieniutkie nici: franki, funty, instrukcje, stalowe, pływające gmachy - pancerniki <page nr=106>.<br> Przetrącić grzbiet wroga jednym uderzeniem w stos pacierzowy, naciągnięty cienkim kablem telegraficznym, pomiędzy