przy mnie. Było nas w jadalni parę osób, z których tylko ja jeden świecki. Przy ogromnym stole nie siedzieliśmy jednak jeden obok drugiego, lecz po dwu czy trzech, zatem w niewielkich grupach, oddalonych od siebie. Rozmowa też się nie toczyła wspólna. Ale i milczenia nie było. Siedzący przy sobie rozmawiali. Umiarkowanie i nie bardzo głośno. Przed ósmą wszyscy wstali.<br>Sądziłem, że skierujemy się do szpitala, ale nie. Przeszliśmy do kościoła, gdzie, jak w wiekach średnich, miało się odbyć widowisko. Scenę, niewielkie podium, ustawiono pomiędzy stopniami ołtarza a balaskami. W pierwszych ławkach zasiadło kierownictwo szpitala i lekarze, chorzy w dalszych. Z boku