tak Nastii się spodobał, że chodziła co wieczór oglądać galopady, błyskające szable, piki, konie z rozwianą grzywą i taczanki, a skuloną z chłodu pod nocnym niebem okrył swoją skórzaną kurtką siódmy mechanik i tak się właśnie zaczęło. Akurat gdy legendarny watażka tonął dla Nastii po raz trzeci w nurtach rzeki Ural, ktoś inny brał ją w słodką niewolę.<br>Był to Alosza, młodziutki, świeżutki, złotowłosy. Dokonał sztuki, na którą inni się nie zdobyli - udało mu się Nastię rozśmieszyć. Słuchając go śmiała się cichutko, a wszystkie smutki wdowieństwa rozpłynęły się złotym pyłkiem na wodzie. Polubiła modre oczy, smagłe lica i kędziorki. Tak przypadł