przygotowany akustycznie. Przy stoliku dźwiękowca zasiadł rzeźnik lub przedstawiciel konkurencji" - pisał Tomasz Raczek w recenzji jednego z jej koncertów. - "Ma słuszny żal. Eksploatowano ją, dokąd się dało, potem wyśmiano. PAGART zgarniał dolary, przez chwilę nawet nie pomyślawszy, by w Violettę zainwestować, zrobić z niej pieśniarkę wielkiego formatu. Cała późniejsza historia Violetty jest smutnym potwierdzeniem perfekcji, do jakiej doszliśmy w cesze bezinteresownej zawiści".<br><br><tit>Święta Violetta</><br><br>Wydawało się, że gwiazda gaśnie; że pozostanie już na marginesie, traktowana jako kuriozum polskiej sceny. Apodyktyczna, przekonana o własnej racji, nie przyjmowała rad ani pomocy. Udało się dopiero Witoldowi Fillerowi, który jako dyrektor warszawskiego teatru Syrena zorganizował