po papierosy, co leżały na balustradzie werandy.<br>- No, a komu to zawdzięczasz, dzieciaku? Kto cię na siłę zapisał do szkoły?<br>Zmierza to oczywiście do tego, że muszę postawić.<br>- Nie słuchaj jej - wtrąca się pan mąż. - Jesteś gościem i my częstujemy.<br>A przy poczęstunku proponuje urlop.<br>- Zamknij budę i jedź odpocząć.<br>Waham się, bo to w końcu ich pieniądze, a wtedy Milena sięga przez stół, dotyka mojej dłoni i sprawia, że czuję się tak, jak gdyby jej dłoń i moja były ciepłymi zwierzątkami, które na łące obrusa czynią miłość; w półmroku, zza szpaleru wina - bo wino pijemy, a butelek ze dwanaście - patrzą na