że będę potem szukał, wydobywał, wściekał się. Nie ma innego wyjścia - muszę mieć choć trochę przestrzeni.<br> Razem z samcem rzucamy spojrzenie za rufę - pomost wciąż jeszcze blisko. Najważniejsze jednak, że płyniemy ku domowi.<br> Mam teraz trzy, no może dwie godziny czasu, nim złapią nas za kark porywy dmącego przez Tokio Wan wichru. Wiem o tym i to usprawiedliwia mnie. Do tego czasu "Nord" będzie już jednostką zdolną do żeglugi. Zaczynam wydobywać to wszystko, co pakowałem pospiesznie przed chwilą i systematycznie, notując na czymś, co na statkach nosi nazwę sztauplanu, układam zgodnie z morską praktyką. Rakiety, reflektor, czerwone pochodnie - tuż pod ręką