te kawałki jeden przez drugiego, ale żaden biskupa Krasickiego nie mógł przegadać.<br>Jeśli akcja felietonu toczyła się w lokalu gastronomicznym, pisarz potrafił przytoczyć taką oto "wiązaneczkę": Ach, ty przypalony, na <orig>kokosowem</> maśle z onegdajszych pasztecików spitraszony klopsie, <orig>wont</> z interesu! Hrabina de <orig>wolaj</>, księżna <orig>rizotto</>! Osobny rozdział w felietonach Stefana Wiecheckiego stanowi alkohol. Nie ma co obwijać w bawełnę i ogródkiem chodzić: bohaterowie Wiecha piją. Temat to drażliwy, toteż skwituję go tylko, pokazując, jak bogatym słownictwem posługiwał się Wiech, kiedy opisywał zasłużonych na polu masowej konsumpcji wyrobów monopolowych, tych, którzy nieco przesolili - przepraszam za <orig>pardą</> - przesadzili z alkoholem. Mamy tu więc