Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 5(500)
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1989
pierwszy wiosenny spacer. Trasa moich rzadkich spacerów porannych jest zawsze jednakowa: od Placu Świętego Dominika do Placu Jezusa, przed powrotem do domu odpoczynek w majolikowym krużganku Świętej Klary. Siadłem tam na pustej ławce w cieniu (szkodzi mi słońce), zdrzemnąłem się chyba, bo otworzywszy oczy zobaczyłem naraz na drugim końcu ławki... Wielkie Nieba! Doktora Pontormo. Prokuratora Republiki w Turynie w okresie tragedii w Brumiera, mojego oskarżyciela w tym strasznym procesie! Poznałem go natychmiast, a on po tylu latach - czterdziestu blisko - albo mnie poznał drzemiącego i skulonego, albo też nie zauważył mnie, odwrócony plecami i pogrążony w rozmowie ze swym towarzyszem. Złowiłem kilka strzępów
pierwszy wiosenny spacer. Trasa moich rzadkich spacerów porannych jest zawsze jednakowa: od Placu Świętego Dominika do Placu Jezusa, przed powrotem do domu odpoczynek w majolikowym krużganku Świętej Klary. Siadłem tam na pustej ławce w cieniu (szkodzi mi słońce), zdrzemnąłem się chyba, bo otworzywszy oczy zobaczyłem naraz na drugim końcu ławki... Wielkie Nieba! Doktora Pontormo. Prokuratora Republiki w Turynie w okresie tragedii w Brumiera, mojego oskarżyciela w tym strasznym procesie! Poznałem go natychmiast, a on po tylu latach - czterdziestu blisko - albo mnie poznał drzemiącego i skulonego, albo też nie zauważył mnie, odwrócony plecami i pogrążony w rozmowie ze swym towarzyszem. Złowiłem kilka strzępów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego