zachowują się nobliwie, rozmawiają ściszonymi głosami, a filiżanki chwytają elegancko w dwa palce. Dawali złotówkę też ci, którzy spieszyli się do samochodów, żeby zdążyć wyjechać z miasta przed korkiem, bo przyjechali do Kazimierza tylko na jeden dzień, a jutro mieli już być zupełnie gdzie indziej.<br><br><tit>Już nie ma dzikich plaż</><br><br><tit>Wiking (w tle), któremu pękła rura</><br><br>I tak zdarzało się co dnia, jak w rozkładzie jazdy, korek poranny napływowy i wieczorny pożegnalny. A na rynku i na zamku, i nad Wisłą wzdłuż deptaka "przejścia nie ma" wciąż te same twarze, zmęczone już tym odpoczynkiem w tłumie. Codziennie rano wychodzili na ulice