już początek lat sześćdziesiątych. Genetyka? Czegoś takiego nie ma.<br><br>Ja chciałam pracować naukowo. Z pediatrii poszłam do Instytutu Reumatologii. Składam papiery, a kierowniczka kadr od razu mówi - ja wam nie radzę... Dyrektor instytutu był wściekłym antysemitą i Żydom "nie radzono". Poszłam na biochemię, zajęłam się enzymami, których Żydom nie odradzano. <br><br>Wiodłam spory z moją babką. Pokazywałam jej dokumenty, książki, które zaczęły docierać. Popatrz tylko, możesz się zgodzić lub nie, ale przynajmniej popatrz. Nie, to antysowietczina, jeśli będziesz to trzymała w domu, to... No, no, to co? Dziewczyna z Nowozybkowa, żydowskiego miasteczka, co ona wtedy wiedziała? Jak szyć. A pięknie szyła. I nagle