pewnie z głupim wyrazem twarzy, na dalsze wyjaśnienia, jakby tu było co wyjaśniać. Profesorowa ciągnęła dalej:<br>- Baśka, jak tylko uspokoiło się na ulicach, powiedziała, że wyskoczy na chwilę do apteki zobaczyć, czy wszystko w porządku, czy czasem nie trzeba czegoś zabezpieczyć. Nie chciałam jej puścić, ale uparła się, a i Władek, mój mąż, uważał, że trzeba sprawdzić, co i jak, apteka od kilku miesięcy była pod jej zupełną opieką. Wyszła więc narzuciwszy tylko płaszcz na siebie, bo to niedaleko. Kiedy jednak po kilkunastu minutach nie wracała, zaczęliśmy się niepokoić. Władek poczekał jeszcze jakiś czas, założył płaszcz, powiedział, że sprawdzi, co tam