Wielką Wodę polecieć, rodzinę odwiedzić, ale oni nie bardzo się kwapili do przysłania potrzebnego zaproszenia, a bez wizy jakoś wciąż sojuszników tam nie wpuszczają. Co innego tu, w Europie, gdzie można się już czuć prawie częścią wielkiego świata, wpaść na chwilę, zarobić trochę <dialect>dutków</> i wrócić do swoich jak panisko...Wyprawiał się więc czasem na południe, szlaki miał już przetarte, więc korzystał z nich skwapliwie, pracował jak mrówka i niezdarnie wiązał koniec z końcem.<br>Traf chciał, że pewnego zimowego dnia, zaraz po przekroczeniu granicy zaprzyjaźnionego zachodniego kraju, przypadkowo poznał faceta, który dającą się mniej więcej zrozumieć mową, zaproponował mu kupno paszportu, co