pokazać, że są tym, czym nie są...<br><br>I nie tylko zwierciadła, ale ślepe sprzęty<br>Odbijają niejasno i niecałkowicie<br>Owych ludzi, co idąc z odmętów w odmęty,<br>Chętnie starliby ślad swój i swoje odbicie...<br><br>Wiem, że boją się chwili, która zewsząd kroczy,<br>A w której dłoń wyciągnę i pierwszego z brzegu<br>Wytrącę, jak sen jeden z reszty snów szeregu,<br>I zapytam o imię i zajrzę mu w oczy!<br><br>Ale który to będzie - nikt nie wie, nie zgadnie...<br>Przechodzą, los nieznany tłumiąc w płaszczów bieli.<br>A ja dłoń opóźnioną wyciągam bezradnie<br>Do tych, co już mijają i już przeminęli...</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>MATYSEK</><br><br>Grał w lesie