grozą, bo wiadomo, że z fiskusem nie ma żartów, a jak się uprze, to pogrąży każdego w otchłani kłopotów. Tym bardziej, że mało kto ma wobec niego tak naprawdę czyste sumienie. Andrzej R. nie miał go na pewno, kilkakrotnie zdarzyło mu się bowiem zarobić spore sumy pieniędzy wypłacone "pod stołem". Zachwycony koniunkturą, poczynił znaczne inwestycje, które następnie odliczył sobie od podatku. No i teraz przyszło się z tego wytłumaczyć. Z niepokojem udał się do urzędu, z nikłą już tym razem nadzieją, że uda mu się wywinąć i z tej opresji. Miał całkowitą rację, że nie pójdzie łatwo. Urzędniczka - skądinąd sympatyczna - wytyczyła