już wtedy wszystko wiedział. Niedaleko mnie leżała gruba gałąź - mogłem przyciągnąć krę do brzegu. Cofnąłem się po gałąź, nie spuszczając go z oczu, a on wtedy przesunął się na sam koniec kry i odsłonił zęby. Zrozumiałem nagle, że boi się mnie, nie liczy na pomoc, tylko mnie o coś podejrzewa. Zamachnąłem się gałęzią i zacząłem kruszyć krę obok, potem chyba starałem się go trafić, ale nie mogłem już dosięgnąć, więc waliłem wściekle gałęzią, krzycząc, że to jego wina, że celowo tam został, żeby pokazać, ile wie o mnie, a on obserwował mnie ciągle, już nie warcząc, spokojnie, nawet wtedy, kiedy kra wypływała