normalne bytowanie.<br>Kamienica była wypełniona po brzegi, w większych mieszkaniach gospodarowały po dwie rodziny, lecz nie powodowało to jakichś zatargów. Stołówka funkcjonowała raz lepiej, raz gorzej, w zależności od kierownictwa, gdyż nie każde wykazywało się odpowiednią sprawnością. Panie Brandysowa, Brezowa i Otwinowska, które pierwsze podjęły się rządzenia lokalem, rychło zbankrutowały. Zawiedli je przyjaciele, którym z naiwną ufnością kredytowały rachunki, a ci nie wykazywali potem jakiejkolwiek ochoty do uregulowania długów. Ponieważ same kierowniczki często uszczuplały zapasy alkoholi - musiało to się skończyć bankructwem. Obowiązek uregulowania niedoborów kasowych spadł na mężów, co nie wprawiało ich w dobry humor. Co panie usłyszały od swych małżonków