usunięta z naszego życia - czytał monotonnym głosem.<br>Przez czterdzieści minut, długich jak noc oficera dyżurnego, musieli jeszcze walczyć z wszechogarniającą sennością. Nuda falowała pod sufitem jak kłęby ciemnego dymu, ciężka, metaliczna, o kwaskowym smaku, realna jak gigantyczny kac i tak samo konieczna. Jedynym wyjściem jest przetrwać, po prostu przetrwać... Podporucznicy Ziemba i Stryjek nie zjawili się na drugiej części wykładu.<br>Podporucznik Kowalik przetrwał, z prawdziwą ulgą opuścił wreszcie budynek sztabu. Spojrzał na termometr wiszący obok drzwi, wskazywał jeden stopień powyżej zera. Żołnierze z drużyny strażackiej weszli na dach, bosakami usiłowali utrącić wielkie sople wiszące na rynnach i okapach, błyszczące w słońcu