się odtąd będą z zapachem jodyny - która w tamtych czasach stanowiła uniwersalne remedium - a jednocześnie z doktorem, który w tamtych czasach nieuchronnie nazywał się Kon.<br>***<br><br>Widocznie Kon musi być lekarzem, a lekarz musi być Konem. W Łodzi nad moim łóżeczkiem pochyla się doktor Józio Kon, w Tomaszowie Paweł Kon, tata Zuzi Kon jest lekarzem pułkowym, a Kazimierz Kon w Dębach Szlacheckich, niedaleko Koła, ma wielką plantację roślin leczniczych i jak tam pachnie rumiankiem, lawendą i miętą! Ten zapach zwabi też niebawem<br>wrażliwych okupantów, pozwolą jednak wspaniałomyślnie Kazikowi zarządzać majątkiem, powolutku odbierając mu żonę i synka, a wreszcie i życie,<br>chyba nie