Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 9
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
drogi przejdę na piechotę. Widziałam już mój dom, ale musiałam jeszcze przejść przez dobrze oświetloną alejkę wzdłuż gęstych zarośli.
Było pół do pierwszej, ale się nie bałam.
Nagle usłyszałam szelest. Dokładnie pamiętam, co wtedy pomyślałam: "To chyba trochę za głośno jak na wiatr". Od razu wiedziałam, że mam kłopoty. Byłam absolutnie pewna. I co zrobiłam? Zaczęłam się uspokajać.
Zamiast uciekać, zmusiłam się, żeby iść dalej spokojnie. Wcale się nie zdziwiłam, kiedy z krzaków wyszedł nagle mężczyzna i zagrodził mi drogę. Musiał przez cały czas skradać się po drugiej stronie zarośli. Wyglądał zupełnie normalnie. Miał nóż. Moje pierwsze słowa brzmiały: "A, to
drogi przejdę na piechotę. Widziałam już mój dom, ale musiałam jeszcze przejść przez dobrze oświetloną alejkę wzdłuż gęstych zarośli. <br>Było pół do pierwszej, ale się nie bałam. <br>Nagle usłyszałam szelest. Dokładnie pamiętam, co wtedy pomyślałam: "To chyba trochę za głośno jak na wiatr". Od razu wiedziałam, że mam kłopoty. Byłam absolutnie pewna. I co zrobiłam? Zaczęłam się uspokajać. <br>Zamiast uciekać, zmusiłam się, żeby iść dalej spokojnie. Wcale się nie zdziwiłam, kiedy z krzaków wyszedł nagle mężczyzna i zagrodził mi drogę. Musiał przez cały czas skradać się po drugiej stronie zarośli. Wyglądał zupełnie normalnie. Miał nóż. Moje pierwsze słowa brzmiały: "A, to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego