i badał, lecz tak delikatnie i ostrożnie, że prawie nie czułam jego rąk. - Nie groźnego - mówił pocieszająco. Byłam ,jednak wymęczona nieoczekiwaną chorobą i nie mogłam temu uwierzyć. Siedziałam półnaga, było mi trochę zimno, więc zaczęłam płakać. Wciąż przypomniałam sobie Widmara. Wtedy Bogucki zaczął mnie bawić rozmową, opowiadał o byle czym, aby tylko rozproszyć moją uwagę. Nie wiedział, jak ma mnie pocieszać, bo im lepszy robił się dla mnie, tym bardziej chciało mi się płakać. Przypominam sobie, że mówił o jakichś samochodach, i był to taki nieoczekiwany temat rozmowy, że mimo woli słuchałam. Opowiadał, że według danych statystycznych łatwiej być przejechanym przez samochód