że strach we mnie wzbiera. Miałem ochotę<br>złapać go za rękę i krzyknąć:<br> - Nie jedźmy tak! Sfolguj! Straciliśmy grunt pod kołami! To nie koń,<br>nie koń, to zły duch nas niesie!<br> Przyszło mi jednak do głowy, że może już od dawna nie kieruje koniem,<br>tylko mi się zwierzyć nie chciał, aby mnie jeszcze bardziej nie<br>trwożyć, i moje słowa obnażą tylko jego bezradność, która i tak go dość<br>bolała. Gdyśmy brali podjazd przed lasem, koń tak wściekł się, żeśmy mu<br>trochę więcej zaciążyli, i skręcił raptem w bok, aż w wozie coś<br>trzasnęło, a potem dęba stanął i zarżał tak przedziwnie