mnie gęsty tłum zdenerwowanych, rozhisteryzowanych mężczyzn, kobiet, dzieci, sterty tłomoków, waliz, walizek, paczek, stoimy jak w kościele, stłoczeni na wąskim peronie warszawskiego Dworca Wschodniego, czekając na co? Jest piąty dzień września, tego września, który przejdzie do historii: wojna. Na razie tylko polsko-niemiecka, niedługo już druga wojna światowa, wieloletnia, krwawa agonia krótkiej epoki międzywojennej w Europie, prawdziwy koniec XIX stulecia, milionami trupów usłane przejście do potwornej nowoczesności stulecia XX, kończącego się teraz. Mam siedemnaście lat, nic o tym wszystkim nie wiem i nieprędko się dowiem, widzę tylko absurd tej masowej ewakuacji, a właściwie ucieczki (co tu mówić!) urzędników ministerialnych, i to