córkę. Następnie wybuchła wojna... <br>- W tym czasie na wsi zrobiono zabawę. Zespół orkiestralny prosił mnie, żebym wziął udział na akordeonie. Chętnie parę złotych zarobię - pomyślałem, i tak się stało, że na zabawę ekstratowarzysze z wyższego szczebla zaplątali się pijani. Jeden kopnął do mojego akordeonu. Ja, do ostatniego, zrujnowany nerwowo, zabrałem akordeon do domu. <br>- Następnie, po wojnie, jak zginęła żona i służąca, on się ożenił z córką... <br>- A papiery? <br>- Wojna była, panie, zafałszował. <br>- Po kilku dniach ogłosiłem sprzedaż akordeonu. Sprzedałem za siedem tysięcy, a mogło być dziewięć, niestety, był zepsuty. Sprzedałem aparat foto i radio, bo jak bez kultury, to bez kultury