kobieta dojrzała, sceniczna matka Kory, opłakiwała jej odejście jesienią do zimnej krainy Orkusa, by wiosną powitać radośnie jej powrót. Postacie bogiń ujmowały w cudzysłów realistyczną i historyczną zarazem akcję sztuki, powstanie chorążych ruszających na Belweder, nadając jej niemal formę obrzędu. Podkreślała tę funkcję jeszcze niezwykła, operowa muzyka Zygmunta Koniecznego.<br>Zadanie aktorskie nie okazało się trudne. Reżyser skomponował wyjątkowo piękny obraz sceniczny, wzorowany na młodopolskich płótnach Jacka Malczewskiego, kartonowych pastelach Stanisława Wyspiańskiego, będących kwintesencją polskiego pejzażu. Demeter w białej, powiewnej szacie, takiej też chuście zdobionej kwiatami, w wieńcu z maków i kłosów, pojawiała się na tle jesiennego, szeleszczącego suchymi liśćmi parku łazienkowskiego