lub nie nadrabiając drogi, wpłynąć w Firth of Clyde i zakończyć żeglugę w Glasgow, tutaj jednak wbrew nadziei niebo wydało mi się naraz martwe...<br>lecz mimo to - jakbym skończył Bóg wie jakie kursy nawigacyjne - zacząłem w myślach wyznaczać sobie szlak i - oczywiście - wiódł on do Polski nie szerokim, okrężnym łukiem, ale prosto przez Włochy i Austrię do Lwowa, jedynego miasta, które naprawdę kochałem, które kocham, bo tam moje źródła...<br>i niespodzianie, bo rzadko o nim myślałem, pojawił się mój starszy brat Renek, z którym rozstałem się przed z górą trzema laty: nie wrócił ze szpitala-sanatorium w Gorkim i na próżno