w tej chwili rozwirowana substancja skojarzeniowa prof. Mmaa uprzytomniła sobie wszystko: sekretarkę hrabiego Lamzdora, rozmowę z drem Durchfreudem, wyskokowe <orig>abdomeny</> w barze ,,Pod Stonogą" i wreszcie zjawienie się Niebylejakiego.<br> Prof. Mmaa niczego nie żałował, ale wstyd mu było Niebylejakiego. - Posłałbym to całe towarzystwo do wszystkich <orig>formicae</> - mruknął sam do siebie, ale z ,,tego całego towarzystwa" wyłączał Niebylejakiego. Niebylejaki, tak samo zresztą jak Moja Stara, przypominał profesorowi jego własną młodość. A jego własna młodość była jedyną rzeczą, którą profesor cenił, do której miał sentyment, którą kochał. Poza tym Niebylejaki miał twarz gładką, świeżą, na której życie nie zdążyło jeszcze wyryć swych śladów