by ją skłonili do powrotu do domu, do męża i dzieci, co też uczyniła.<br> Nie sposób więc myśleć, że w okresie poznańskim był tak tą miłością oszołomiony, iż wszystkiego dla niej zapomniał. Przeciwnie: wydaje się, że ten romans był mu dość wygodny, bo stwarzał pretekst do ciągłych rozjazdów, wizyt i ansambli, potem do przedłużenia pobytu, gdyż chciał się zaopiekować jeńcami i wyciągnąć z obozu swego brata. Że nie był bez reszty "pogrążon", jakby powiedziała Basia Wołodyjowska - zdaje się też świadczyć i fakt, że w tych, jakżeż dla poety tragicznych, miesiącach wielkopolskich źródła twórcze jego duszy nie drzemały, przeciwnie, jak się zdaje