i amerykańskiej, zbierając rozproszone przekłady różnych autorów. Oczywiście, że byłem snobem zachodniości, jak cała polska inteligencja, i fakt mego lewicowania tej prozachodniości nie zmieniał. Do tego dołączała się trzeźwa kalkulacja: gdyby udało się wydać tę antologię, służyłaby jako odtrutka przeciwko sowieckiej szarości. Ale polityka szybko stawała się mniej liberalna i antologia nie mogła się ukazać.<br> Następnie sporo tłumaczyłem amerykańskich poetów, też nie bez myśli o dostarczeniu odtrutki. Po 1956 roku wszystko się zmieniło, jako że zaczęło być wolno tłumaczyć poetów zachodnich, i stopniowo odkryto poezję amerykańską, aż ruszył cały potok tłumaczeń. Zabrakło więc potrzeby, żeby robić to, co mogli robić inni