swemu ubolewaniu, że zanika "poezja krytyków" (jak pisał za Andrzejem Kijowskim): krytyk-"szaman", "wróż", "intuicjonista", "filozofujący dyletant", "wieczny hazardzista", "uzurpator w świecie intelektu", "wycofuje się w milczeniu klęski, albo próbuje mówić językiem swego utytułowanego zwycięzcy - profesora doktora habilitowanego". Krytyk, harcownik-recenzent musiał coraz częściej znosić towarzystwo swego kolegi chodzącego w aureoli znawcy zadomowionego nie tylko w redakcji literackiego czasopisma, lecz również na uniwersytecie albo w Instytucie Badań Literackich. Ten stan rzeczy zdawał się odpowiadać wymogom sytuacji reżyserowanej przez Ducha Czasu: w cenie była i literatura, i krytyka coraz to bardziej literaturoznawczej orientacji, a w każdym razie pisana przez rozeznanych w tajnikach