i że odchodzi, stawała <br>przed nią w półotwartych drzwiach, mówiła sucho, <br>bez uśmiechu "dziękuję", brała tacę i odwracała <br>się do gospodyni plecami. Pani Dorota nawet nie wzdychała, <br>na dole tylko, już w kuchni, energiczniej i głośniej <br>poczynała sobie z garnkami.<br> Rytuał milczących spotkań był <br>niezmienny od lat. Dokładnie o drugiej babka odnosiła tacę <br>do małego pokoju gospodarczego, głośno zamykała drzwi <br>do siebie, i nie było jej dla nikogo do trzeciej czterdzieści <br>pięć.<br>Skoro więc dziś, we środę, o wpół do drugiej <br>babka zrobiła rewolucję w ceremoniale swoich przyzwyczajeń, <br>oznaczać to mogło tylko jedno: została do tej rewolucji <br>zmuszona.<br>Dominika biegnie do