swym synem, rzadko kiedy mówili ze sobą, tak to wyglądało, jakby byli obcy sobie. Zresztą chłopka modliła się lub spała po całych dniach.<br>Usiadła teraz na swym miejscu pod oknem i utkwiła swe czarne oczka w twarzy studenta. Ten początkowo nie zwracał na to uwagi, ale w końcu uporczywy wzrok baby począł go denerwować, więc aby przerwać to, odezwał się:<br>- <orig>Chorzyście</>, matko, co?<br>Wpatrując się ciągle w twarz studenta, poruszyła sinymi sznureczkami warg. Powiedziała coś, czego nikt nie słyszał. Lucjana, który przypadkowo spojrzał na nią, przejął dreszcz niesamowitego strachu. W czarnych oczach chłopki koncentrowało się całe piekło złości. Nieruchoma, wpatrzona w