Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
miejscu spotkania się trzech płaszczyzn, cień rozszerza się, rozrasta i odnajdujesz starą twarz o przebiegłym wyrazie, którą kiedyś gdzieś widziałaś, lecz nie pamiętasz tego dokładnie... Opanowujesz się, przecierasz oczy, lecz cień trwa, a jego usta wykrzywia bezgłośny chichot. Pamiętasz tylko, że bałaś się, bałaś jak nigdy przedtem. I oto zaczynasz bać się tak samo, znowu tak samo.
- Już czas. - Julia puka. - Już czas, Iw.
Cień cofa się, niechętnie wpełza w punkt, w którym łączą się trzy płaszczyzny, umyka. Dopiero teraz przenikają cię dreszcze. Na czole wyczuwasz zimny kompres własnego potu. Do "Adrii" jedziesz tramwajem.
W niedzielę, nieco później, wjeżdżasz skrzypiącą windą na
miejscu spotkania się trzech płaszczyzn, cień rozszerza się, rozrasta i odnajdujesz starą twarz o przebiegłym wyrazie, którą kiedyś gdzieś widziałaś, lecz nie pamiętasz tego dokładnie... Opanowujesz się, przecierasz oczy, lecz cień trwa, a jego usta wykrzywia bezgłośny chichot. Pamiętasz tylko, że bałaś się, bałaś jak nigdy przedtem. I oto zaczynasz bać się tak samo, znowu tak samo.<br>- Już czas. - Julia puka. - Już czas, Iw.<br> Cień cofa się, niechętnie wpełza w punkt, w którym łączą się trzy płaszczyzny, umyka. Dopiero teraz przenikają cię dreszcze. Na czole wyczuwasz zimny kompres własnego potu. Do "Adrii" jedziesz tramwajem.<br>W niedzielę, nieco później, wjeżdżasz skrzypiącą windą na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego