Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
palcem, gdy zacząłem oblizywać z tłuszczu ręce aż po łokcie, zobaczyłem, że nie ma już dziewczyny.
Ani nad rowem, ani w winnicy, ani za wimnicą w oliwkowym gaju szarym, a właściwie cynowym jak woda chlupocząca na bagiennym polu.
Ledwie wojna się skończyła, ledwie w cebrzyku zdążyłem się obmyć z italiańskiego bagna, udało mi się wyjechać za Wielką Wodę do Chicago.
Z dębowym kuferkiem, okutym po rogach stalową blachą, z żelazną kłódką, jechałem szifem po dolary.
Ale po przyjeździe dolarów jakoś długi czas nie było.
Nawet roboty, tej najgorszej, śmierdzącej od gór krowiego łajna, nie było dla mnie w rzeźni.
Błąkałem się
palcem, gdy zacząłem oblizywać z tłuszczu ręce aż po łokcie, zobaczyłem, że nie ma już dziewczyny.<br> Ani nad rowem, ani w winnicy, ani za wimnicą w oliwkowym gaju szarym, a właściwie cynowym jak woda chlupocząca na bagiennym polu.<br> Ledwie wojna się skończyła, ledwie w cebrzyku zdążyłem się obmyć z italiańskiego bagna, udało mi się wyjechać za Wielką Wodę do Chicago.<br> Z dębowym kuferkiem, okutym po rogach stalową blachą, z żelazną kłódką, jechałem szifem po dolary.<br> Ale po przyjeździe dolarów jakoś długi czas nie było.<br> Nawet roboty, tej najgorszej, śmierdzącej od gór krowiego łajna, nie było dla mnie w rzeźni.<br> Błąkałem się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego