swój welon w komorze.<br><br>- Gdzie idziesz, Wojtek? - Ja do miasta, panie.<br>- Co niesiesz, Wojtek? - Kamień na sprzedanie.<br>- To wasze dary, o leniwi chłopi?<br><br>- Niosę kartoflę, dar prawie niczyi,<br>Mały, okrągły, sposobny do szyi -<br>Kto go zakupi, łatwo się utopi.<br><br><br>V<br><br><tit>PODZIEMNI</><br>Piotr zegnał chłopów - układał ich w rzędy,<br>Brzuchom dał bagno, z pleców wzbił pomniki.<br>- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br><br>I tobie nastał czas urbanistyki,<br>Którą czym dźwigać? Rozbiegać którędy?<br><br>Tu cug suteren - tam Czystych okrzyki<br>Tu śledź skrzydlaty - tam Szklane Legendy.<br>Popatrz! Frunęli... Jak zwiewne okręty,<br>Gdzie nie proporce, a klaszczą - języki.<br><br>Miasta zaś rosły ze skrzypienia łóżek,<br>Z powrotów martwych, z nagłych drzwi otwierań