Typ tekstu: Książka
Autor: Bratny Roman
Tytuł: Kolumbowie - rocznik 20
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1957
się niedojrzały tenorek.
- Takiej to jeszcze nie było - komentował łapankę rozgadany bas. - Od Ronda Waszyngtona posuwam pieszo, a ile mnie bud minęło! Nie zliczyć, co narodu dziś wezmą...
- A coś pan taki uparty, że rżniesz na piechotę w najgorszy bigos? wmieszał się chudy facet, antagonista Jerzego.
- Żona w klinice, rodzi... - bąknął optymista-bas.
- Nie masz pan co się śpieszyć, jeśli syn wdał się w ojca, to ledwo dziś na , świat wyjrzy i łapankę zwącha, zaraz się cofnie z powrotem.
Zarechotali gromadnie. Bas przodował bez żadnych pretensji o kpinę. Jerzemu zaczęło się dłużyć. Wyjrzał. Na rogu nie było już nikogo. Jakaś stara
się niedojrzały tenorek.<br>- Takiej to jeszcze nie było - komentował łapankę rozgadany bas. - Od Ronda Waszyngtona posuwam pieszo, a ile mnie bud minęło! Nie zliczyć, co narodu dziś wezmą...<br>- A coś pan taki uparty, że rżniesz na piechotę w najgorszy bigos? wmieszał się chudy facet, antagonista Jerzego.<br>- Żona w klinice, rodzi... - bąknął optymista-bas.<br>- Nie masz pan co się śpieszyć, jeśli syn wdał się w ojca, to ledwo dziś na , świat wyjrzy i łapankę zwącha, zaraz się cofnie z powrotem.<br>Zarechotali gromadnie. Bas przodował bez żadnych pretensji o kpinę. Jerzemu zaczęło się dłużyć. Wyjrzał. Na rogu nie było już nikogo. Jakaś stara
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego