Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 11
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
banku. Ale może właśnie dlatego tak mnie korciło, żeby kiedyś tam zaglądnąć. Wreszcie nadarzyła się okazja! Pewnego razu wracałem z wieży z pustym wiadrem. Nikogo nie było na korytarzu. Wokół cisza. Teraz albo nigdy! Jednym skokiem znalazłem się w klauzurze! Boże! Klauzura to niebo! Na drągach wisiały tam kiełbasy, szynki, balerony, wędzone boczki i co tam jeszcze, nie pamiętam. Nie wiele się zastanawiając wrzuciłem baleron do wiadra i dorzuciłem jeszcze kostkę sztucznego miodu, który był ułożony w pryzmie. Nakryłem to pospiesznie zdjętym z siebie pulowerem i już z miną cherubinka przemykałem przez klasztorne korytarze.
Wybiegłem na dwór. Na dworze, koło studni
banku. Ale może właśnie dlatego tak mnie korciło, żeby kiedyś tam zaglądnąć. Wreszcie nadarzyła się okazja! Pewnego razu wracałem z wieży z pustym wiadrem. Nikogo nie było na korytarzu. Wokół cisza. Teraz albo nigdy! Jednym skokiem znalazłem się w klauzurze! Boże! Klauzura to niebo! Na drągach wisiały tam kiełbasy, szynki, balerony, wędzone boczki i co tam jeszcze, nie pamiętam. Nie wiele się zastanawiając wrzuciłem baleron do wiadra i dorzuciłem jeszcze kostkę sztucznego miodu, który był ułożony w pryzmie. Nakryłem to pospiesznie zdjętym z siebie pulowerem i już z miną cherubinka przemykałem przez klasztorne korytarze.<br>Wybiegłem na dwór. Na dworze, koło studni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego