towarzysz oczekiwania, zdawał się uśmiechać. Doron nie wiedział, czy to dobry, czy zły znak.<br>*<br>Było wystarczająco jasno, by uważny strażnik dostrzegł go na dziedzińcu. Lecz dostatecznie ciemno, by opłacało się ryzykować.<br>Swoje ubranie zwinął w kłębek i wcisnął pod worki z ziarnem, sam przebrał się w strój przybocznego. Wielu strzegących <orig>bana</> wojowników nosiło <orig>karoggi</>, więc mógł odwinąć Pięść Gaju ze skór. Poczuł w dłoni ciepło drzewca, łagodne pulsowanie przenikające ciało, tętniące we krwi. Przez ramię przewiesił sakwę, w niej czekał na swój czas zwój cienkiej, mocnej liny.<br>Umrzeć, by potem zabić...<br>Wyszedł ze spichrza. Wsparty plecami o ścianę budynku, bacznie obserwował