obecności, ale gdy go zabraknie, nasze przyzwyczajenie odczuwa to jako zakłócenie ustalonego ładu. Przyzwyczajenie Ireny do widoku Andrzeja, do uwielbienia, jakie jej okazywał, przełamało opory. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy podczas kolacji w "Bristolu" Irena bardziej żartem niż serio powiedziała:<br>- Tak ci zależy na tym, żebym została twoją żoną? Jakie to banalne i nudne. Ale ostatecznie mogę się zgodzić. Przecież wiem, że mi nie dasz spokoju. Na kochanka się nie nadajesz, bo za mało cię na to kocham, ponieważ jednak nie kocham nikogo innego, ciebie zaś lubię bardziej niż tych, którzy zabiegają o moje względy, pozwalam ci zająć się sprawą naszego ślubu