rozległy się strzały i Jaś zamilkł nagle. Dwa, a potem jeszcze dwa i jeszcze kilka. Potem zahuczał automobil i padło jeszcze kilka strzałów. <br>- Bardzo mi się nie chce, żeby nam Michasia zastrzelili - powiedział Jaś jakimś słabym głosem. - Jeżeli zwyciężyła policja, to pewnie tu zaraz po nas przyjdą, a jeżeli zwyciężyli bandyci, to i tak oni na pewno musieli zmykać i zatrzeć za sobą ślady, więc nie bój się, tak czy owak, nic nam się złego nie stanie. <br>Jaś zamilkł, bo trochę co prawda osłabł wewnętrznie. Pewnie, że u wdowy nic podobnego nie mogło się trafić, ale ostatecznie daleko przyjemniej bawić się