wysłaniu depeszy powie pani prawdę?<br>- A jaką ja mam gwarancję, że nie zastrzeli mnie pan natychmiast, jak powiem?<br>Rozczochrany uśmiechnął się słodko i jadowicie.<br>- Właśnie swoją depeszę...<br>- No to na mnie ma pan szefa...<br>Niezależnie od tego, czy mi uwierzył, czy nie, widać było, że wstąpiła w niego nadzieja. Czarny bandzior po kwadransie przyniósł mi pięćdziesięciokilowy worek cementu. Rozczochrany zabrał tłustego i obaj oddalili się helikopterem. Wszystko grało, na poczekaniu wymyślony plan powiódł się znakomicie. Godzina ucieczki wybiła.<br>Zebrałam do kupy najcieplejsze sztuki odzieży, torbę, siatkę, lornetkę, podręcznik i nóż, owinęłam to prześcieradłem kąpielowym i wyniosłam pod palmę. Spod palmy zebrałam