by starannie ostatnie słowa torturowanych i gdyby mieć odwagę je przeczytać, gdyby zapytać choćby i ten podły motłoch, okrutną ciekawością przywiedziony pod szafot, odpowiedziałby, że nie było winnego przywiązanego do koła, który by nie umierał nie oskarżając nieba o nędzę, która go przywiodła do pełnienia zbrodni, nie wyrzucając sędziom ich barbarzyństwa, nie przeklinając kapłaństwa, które im towarzyszy, i nie złorzecząc Bogu, którego jest ono przedstawicielem"</>.<br>Chociaż trudno wyobrazić sobie w ustach męczonych ludzi deklaracje zalecane w podręcznikach dobrego umierania, to jeszcze trudniej uwierzyć, że między kapelanem Captivorum a skazańcem mógłby się wywiązać dialog, jaki przewidywał Przewodnik miłosierny (1747) na sam początek