chciał z przybyszem rozmawiać, wrócił jednak do domu, jak się dowiedział, że gość chce kupić obraz. Był to urzędnik ambasady, przedstawił się jako początkujący kolekcjoner obrazów, zarabiający niewiele, i dlatego nie mógłby wiele zapłacić. Ale jakoś się dogadali. Wypili butelkę wina, które miało błyszczącą czarno-czerwono-złotą etykietę i było bardzo dobre. Gość rozglądał się po pracowni, mówił, że tak właśnie wyobrażał sobie życie artystów, którzy myślą tylko o sztuce, nie dbając o pieniądze. Tak się to zaczęło. Osoba która mi to opowiada sądzi, że jednak głównym motorem powrotu do Rosji była żona Z. To bardzo prawdopodobne. Mogła już być zmęczona wojną