sobie nakazując pęd, którego bat nie byłby w mocy wymusić, a wobec<br>którego bat, najwymyślniejszy nawet, powiązany w węzły jak różaniec,<br>tracił swoje znaczenie, bo to była jedyna możliwość wolności. Gnał na<br>łeb, na szyję, na złamanie karku, na samozatracenie, lecz wolny, a<br>wyzwolonego konia nic przecież nie boli, ani bat, ani przekleństwa, ani<br>rozdarty pysk. Taki koń silniejszy jest od swojego bólu.<br> Zrozumiałem, że możemy jedynie zachować cierpliwość, opowiadać sobie<br>o tym i o tamtym, jak to w drodze, nie przyznawać się do własnych<br>myśli, jedyną nadzieję pokładając w tym, że koń sam wreszcie ulituje<br>się nad nami, a jeśli