Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Bóg zapłacz!
Rok: 2000
Wszystko powiedziano do końca, wszystko napisano, dziś komponowanie to czysty absurd, trzeba tylko ćwiczyć i ćwiczyć, doskonalić, drążyć w głąb, wydobywać, jedynie tędy prowadzi właściwa droga artysty, a kto myśli inaczej, jest zwykłym kretynem i nieukiem". Prawdziwa muzyka kończyła się dla niego gdzieś na Mahlerze i Brahmsie, już Ravela nazywał "bezczelnym złodziejem", Gershwina "beztalenciem i klezmerem z cyrkowej budy", Szymanowskiego "cwanym dupkiem", "góralczykiem ukraińskim" bądź "zasmarkanym folklorystą". Hindemith, de Falla, Bartok w ogóle dla niego nie istnieli. Jeśli wymawiał słowo "jazz", to tak, jakby za chwilę miał dostać ataku padaczki, a już nazwy The Rolling Stones, Pretty Things czy nasze poczciwe
Wszystko powiedziano do końca, wszystko napisano, dziś komponowanie to czysty absurd, trzeba tylko ćwiczyć i ćwiczyć, doskonalić, drążyć w głąb, wydobywać, jedynie tędy prowadzi właściwa droga artysty, a kto myśli inaczej, jest zwykłym kretynem i nieukiem". Prawdziwa muzyka kończyła się dla niego gdzieś na Mahlerze i Brahmsie, już Ravela nazywał "bezczelnym złodziejem", Gershwina "beztalenciem i klezmerem z cyrkowej budy", Szymanowskiego "cwanym dupkiem", "góralczykiem ukraińskim" bądź "zasmarkanym folklorystą". Hindemith, de Falla, Bartok w ogóle dla niego nie istnieli. Jeśli wymawiał słowo "jazz", to tak, jakby za chwilę miał dostać ataku padaczki, a już nazwy The Rolling Stones, Pretty Things czy nasze poczciwe
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego