nagle, spadają na naszą orbitę jak meteory, grzebią od niechcenia w przedziwnym dziecięcym mechanizmie i równie szybko, też jakby od niechcenia, znikają, nie zdając sobie sprawy, że pozostawiają trwałe ślady, trwałe odchylenia, bezwzględni naprawiacze, tabor domorosłych zegarmistrzów ciała. <br>Teraz jednak miał do czynienia z maturzystą, opanował się, stałem w pewnej, bezpiecznej odległości, na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo, i cmoknąwszy, jak to miał w zwyczaju zawsze, gdy szykował się do obwieszczenia czegoś niezwykle istotnego, powiedział, że z chorobą ojca, ciągle postępującą, skończył się definitywnie w moim życiu pewien okres, jak się wyraził, marzycielstwa, uciekania od obowiązków, od odpowiedzialności, i tak