Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
pojechał wówczas do Mariny? czy planował cokolwiek z tego, co się potem wydarzyło? czy taki miał cel? jakikolwiek...? Czy przez cały ten czas podjął choć raz decyzję, która czyniłaby go odpowiedzialnym za doprowadzenie do podobnej sytuacji? Czy w ogóle istniał jakikolwiek wybór?
I wejrzałem w twarz Absolutnego Zła - był to bezrozumny żywioł.
Tak, jak rzekł psychoanalitykowi: wszystko szło obok. Gorzej: mimo i wbrew niemu. Może gdyby od początku... To znaczy - od kiedy właściwie? Od narodzin...?
Tymczasem diabeł nie ustępował.
- Panie...! - wołał z Mgły, sam niewidoczny, basowa banshee.
- No czego?
Tamten natychmiast wyszedł, rozdarł przestrzeń na ukos, nad Nicholasem. Buchnęło w Mgłę
pojechał wówczas do Mariny? czy planował cokolwiek z tego, co się potem wydarzyło? czy taki miał cel? jakikolwiek...? Czy przez cały ten czas podjął choć raz decyzję, która czyniłaby go odpowiedzialnym za doprowadzenie do podobnej sytuacji? Czy w ogóle istniał jakikolwiek wybór?<br>I wejrzałem w twarz Absolutnego Zła - był to bezrozumny żywioł.<br>Tak, jak rzekł psychoanalitykowi: wszystko szło obok. Gorzej: mimo i wbrew niemu. Może gdyby od początku... To znaczy - od kiedy właściwie? Od narodzin...? <br>Tymczasem diabeł nie ustępował. <br>- Panie...! - wołał z Mgły, sam niewidoczny, basowa banshee. <br>- No czego? <br>Tamten natychmiast wyszedł, rozdarł przestrzeń na ukos, nad Nicholasem. Buchnęło w Mgłę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego