i obrażaliśmy się jak dzieci. Tęskniliśmy jak wariaci, przez cały dzień pełni niepokoju, gdzie jest to drugie? Co robi? Czy tęskni? Potem godzinami siedzieliśmy bok przy boku, napawając się swoją obecnością.<br>Pewnego dnia obudził się zapuchnięty. Prawie nie było widać mu oczu. Nie chciał jeść, nie chciał pić. Wysoka gorączka, biegunka z krwią, leciał przez ręce. Lekarz, antybiotyki, zastrzyki, kroplówka. Nic nie skutkowało, nikt nie wiedział dlaczego. Dni odmierzane pigułkami, białymi, czerwonymi, żółtymi. Nauczyłam się robić zastrzyki. Podawać kroplówkę, gotować kleik z ryżu.<br>Po miesiącu pierwszy raz rzuciłam strzykawką o podłogę. Po półtora miesiąca siedziałam na granatowej jak burzowe morze podłodze